13 grudnia 2025 r.

Już w najbliższą niedzielę, 7 czerwca, będziemy wybierać naszych europarlamentarzystów. Niestety wielu Polaków uważa, że są to wybory drugiej kategorii – niewiele od nich zależy, niczego nie zmienią, więc nie warto odwiedzać lokal wyborczy. Wygląda na to, że frekwencja wyborcza będzie wyjątkowo niska – pesymiści twierdzą, że może nawet poniżej 20%.

flaga europy

Wydaje się, że zdanie to podzielają również politycy wszystkich opcji – kampania do Europarlamentu jest wyjątkowo niemrawa, nudna i nieciekawa. Właściwie to jej nie ma. A jeżeli już jest, poruszane są tematy krajowe, o Parlamencie Europejskim wspomina się rzadko.

Skoro politycy robią niewiele by przekonać wyborców, że warto 7 czerwca zagłosować, obowiązek informowania społeczeństwa o Parlamencie Europejskim, jego zadaniach, kompetencjach i samych wyborach wzięły na siebie liczne organizacje pozarządowe.
Jedną z akcji zachęcających Polaków do głosowania jest akcja Koalicji na Rzecz Gromadnego Udziału w Eurowyborach, która ogłosiła konkurs na Pępek Europy – tytuł uzyska gmina, w której frekwencja będzie najwyższa. O tej inicjatywie pisze też na swoim blogu Konrad Niklewicz (zainteresowanym sprawami PE polecam szczególnie).
Pomysł godny wsparcia – właśnie poprzez oddanie głosu w wyborach.

Kto pojedzie do Brukseli?

Odpowiedź wcale nie jest prosta, bo i sposób wyłonienia eurodeputowanych jest dość skomplikowany. Wyborcy głosują w 13 okręgach, które odpowiadają obszarowi jednego lub dwóch okręgów. Tylko Warszawa stanowi osobny okręg wyjęty z województwa mazowieckiego.

Głosy liczone są w komisjach obwodowych, potem przez komisje rejonowe i okręgowe płyną do Państwowej Komisji Wyborczej. Ta będzie podawać wyniki cząstkowe po podliczeniu głosów z ok. 25%, 50%, 75% i 95% komisji obwodowych.

Ale droga do wskazania konkretnego nazwiska posła Eoroparlamentu jest jeszcze daleka. Najpierw uzyskamy informacje o poparciu konkretnych list wyborczych, potem po podliczeniu wszystkich głosów PKW ogłosi, które partie przekroczyły 5% próg poparcia. To właśnie pomiędzy te partie zostanie podzielone 50 mandatów należne Polsce.
Aby ustalić, ile mandatów przypada każdej z tych list komisja skorzysta z metody d'Hondta premiującej większe ugrupowania. Ale to jeszcze nie wszystko, to zaledwie półmetek.

Kolejną zagadką są okręgi, w których te mandaty zdobędą partie. I tu pojawia się magiczne słowo frekwencja. Ordynacja wyborcza do Parlamentu Europejskiego premiuje regiony, w których głos oddana więcej głosów. W przeliczaniu tego komisja skorzysta z metody - Hare-Niemeyera. Teraz będzie już wiadomo, jaka część głosów z całego kraju padła w danym okręgu. I na tej podstawie, mówiąc w uproszczeniu, okręgi aktywne dostaną eurodeputowanych, a bierne ich stracą.

Może się więc zdarzyć tak, że któryś z okręgów pozostanie bez mandatu. Taka sytuacja miałaby miejsce gdyby w danym okręgu udział w wyborach wzięła mała liczba osób, a żaden z komitetów nie uzyska znaczącej przewagi. Nie oznacza to jednak, że głosy oddane przez wyborców na konkretny komitet wyborczy przepadną – dadzą one mandat temu komitetowi, ale w innym okręgu. Możliwe jest więc, że głos oddany na Podkarpaciu może ostatecznie wesprzeć kandydata ze Śląska czy Mazowsza.

O tym kto konkretnie będzie nas reprezentował w PE dowiemy się dopiero na końcu – będą to osoby, które w swoim okręgu uzyskały najlepszy wynik, niezależnie od miejsca na liście wyborczej.

Oficjalne wyniki PKW ogłosi we wtorek 9 czerwca.

Do czego nam potrzebny ten Parlament Europejski?

PE współdecyduje o około 2/3 spraw, które reguluje unijne prawo: rynku wewnętrznym, ochronie środowiska, imigracji, transporcie, zdrowiu. By Unia wprowadziła jakieś nowe przepisy, konieczna jest zgoda trzech instytucji: Komisji Europejskiej (jedyna ma prawo inicjatywy ustawodawczej), Parlamentu i Rady, czyli krajów członkowskich UE. Niejednokrotnie zdarzało się, że Parlament odrzucał lub znacznie przerabiał projekty przysłane przez Komisję. W ostatniej kadencji najgłośniej było o zmianach, które wprowadził do tzw. dyrektywy usługowej. Komisja chciała zliberalizować tę dziedzinę, by firmy z praktycznie wszystkich branż mogły bez żadnych dodatkowych pozwoleń i papierków świadczyć usługi w innym, niż własny kraju UE. To okazało się nie do przyjęcia dla wielu "starych" członków UE. Obawiały się konkurencji "nowych". Parlament rozwodnił treść dyrektywy, a część branż w ogóle z niej wyłączył

Są dziedziny - np. rolnictwo - które pochłania lwią część budżetu UE, a Parlament nie może wpływać na nie. To się zmieni po wejściu w życie Traktatu Lizbońskiego.

Eurodeputowani mają też wpływ na skład Komisji Europejskiej. Zatwierdzają jej przewodniczącego (wskazanego przez kraje UE), a potem całą Komisję. Np. w 2004 r. nie zgodzili się na włoskiego kandydata na komisarza Rocco Buttiglione z powodu jego antygejowskich wypowiedzi.

Europarlament musi też zgodzić się na każde rozszerzenie Unii, a w sprawach zagranicznych i innych stara się wywierać presję polityczną.

Na kogo zagłosować?

Odpowiedź na to pytanie każdy musi znaleźć sam. Możemy tylko zachęcić by głos był oddany w poparciu jakiegoś kandydata, a nie przeciw innemu, jak to się ostatnimi czasy często w Polsce odbywa.

Jeżeli nie macie jeszcze swojego typu zachęcamy do odwiedzenia stron internetowych, na których można dowiedzieć się czegoś o kandydatach na europosłów, m.in. Kandydaci2009.pl,
Nasz-parlament.pl. Znaleźć tam można wypełnione przez kandydatów kwestionariusze z opisem programu, znajomości języków obcych i celów, jakie chcą zrealizować w PE. Podstawowe informacje o wszystkich kandydatach na europarlamentarzystów znaleźć można także na stronie Państwowej Komisji Wyborczej.

W wyborze odpowiedniego kandydata, którego poglądy są zbieżne z naszymi, pomóc mogą testy zamieszczone na Glosuje.com.pl, Latarnikwyborczy.pl, Euprofiler.eu i Votematch.eu.

Zespół strzyzowiak.pl życzy wszystkim wyborcom tylko dobrych i mądrych wyborów.

Anna Zielińska

annazielinska@strzyzowiak.pl

04-06-2009 Dariusz

Dodaj komentarz

Śledź nas

Najczęściej oglądane

Ostatnie komentarze

Trending News

Newletter